Przejdź do treści

ŚWIATŁO ŻYCIA

    „Kurier Szczeciński” | 01.2009, wywiad przeprowadziła Danuta Wysocka

    Rozmowa z Jerzym Strączyńskim, bioenergoterapeutą, wiceprezesem Polskiego Zrzeszenia Naturoterapeutów Dyplomowanych

     „Cuda nie zdarzają się wbrew naturze, lecz tylko wbrew temu, co jest nam znane w naturze”. (św. Augustyn)

     – Ilu bioenergoterapeutów zrzesza warszawski związek naturoterapeutów i ilu z nich działa poza organizacją?

    – W zrzeszeniu mamy około 50 członków, wysokiej klasy specjalistów, działają w całym kraju. Poza naszą organizacją istnieje wiele innych. Tak naprawdę nie wiadomo, ile osób zajmuje się uzdrawianiem. Jednak szerzej medycyną naturalną w Polsce może zajmować się nawet do 50 tys. osób. Nasza organizacja nie weryfikuje ani nie potwierdza kwalifikacji zawodowych, choć mamy świadomość, że istnieje pewna grupa osób, która psuje nam reputację.

    Na czym polega zjawisko uzdrawiana metodami naturalnymi?

    – Chcę podkreślić, że wykwalifikowani bioterapeuci nigdy nie wchodzą w tok diagnozy i terapii medycznej, działają w polu energetycznym człowieka, usprawniają przepływ energii w meridianach, doładowują, harmonizują pole energetyczne na fizycznych i subtelnych poziomach. Nierównowaga energetyczna powoduje bloki i spiętrzenia energii w organizmie, które mogą stać się przyczynami chorób. Opieramy się między innymi na starej, sprawdzonej przez wieki wiedzy: medycynie naturalnej, chińskiej i tybetańskiej, na technikach oczyszczających, relaksacyjnych. Działamy na system immunologiczny, wzmacniamy witalność energetyczną, co również sprawia, że przepisane przez medycynę oficjalną lekarstwa są lepiej przyjmowane przez organizm. Uważam, że komplementarność działań, czyli korzystanie z medycyny naturalnej i bioenergoterapii oraz tej nowoczesnej, akademickiej, może przynieść choremu korzyść, usprawnić dochodzenie do zdrowia.

    – Jaką rolę w procesie terapii spełnia pacjent?

    – Myślę, że sam chory zawsze odgrywa dużą rolę w procesie zdrowienia. Staramy się, aby stał się świadomym i aktywnym czynnikiem procesu terapeutycznego. W powrocie do zdrowia pomagają nie tylko lekarstwa i nasze działania, ale także żywienie, relaks i ruch, zmiana złych nawyków, głębokie zrozumienie samego siebie, własnej wrażliwości i właściwych relacji z innymi ludźmi.

    – Czy każdy może zostać bioenergoterapeutą? Organizuje pan różne kursy, za które chętni płacą, by potem przystępować do „leczenia innych”.

    – Od razu prostuję – bioterapeuta nie leczy w sensie medycznym i nie każdy może być bioenergoterapeutą, choć prawie każdy ma potencjał do uzdrawiania. Aby zostać skutecznym naturoterapeutą, trzeba mieć wiedzę, również z zakresu anatomii i fizjologii. Trzeba być też samemu zdrowym, dojrzałym emocjonalnie i psychicznie, wiedzieć, co to znaczy odpowiedzialność w zawodzie i nie rościć sobie prawa do zastępowania lekarza. Zainteresowania muszą być autentyczne, wypływać z głębi człowieka. Dobry bioenergoterapeuta, aby pomóc, musi odznaczać się fachowością. Powinien umieć zdystansować się od problemów klienta. Twierdzę, że do takiej pracy trzeba mieć odrobinę daru i predyspozycje. Pragnę też rozwiać mit, że po kursie każdy „leczy” – leczy lekarz, my, poprzez działania energetyczne, pozytywnie wpływamy na zdrowie człowieka. Na szkolenie przychodzą przeważnie ludzie ze średnim i wyższym wykształceniem, którzy chcą pomóc sobie i najbliższej rodzinie. Pragną rozwinąć się w takiej niekonwencjonalnej dziedzinie – i to nie dla pieniędzy, bo mają dobre zawody i bywają majętni. Nasi kursanci po prostu rozumieją, że zharmonizowanie ciała, energii i umysłu zdecydowanie polepsza zdrowie, daje siłę i radość oraz pewien komfort w życiu. Szukają też zrozumienia różnych zjawisk, zasad zdrowia, mądrości. Przecież wokół nas i wewnątrz nas jest pełno tzw. tajemnic. Warto poznać niektóre inne teorie dotyczące zdrowia, makrobiotyki, dalekowschodnie koncepcje medyczne, ciekawe wytłumaczenia, także definicje z różnych poziomów wiedzy ezoterycznej.

    – Istnieje pewien ruch w Europie, który chce eliminacji medycyny naturalnej.

    – To prawda, nawet w Polsce szykuje się nowa ustawa w tej kwestii, choć opinie środowiska bioenergoterapeutów nie są zbytnio brane pod uwagę. Osobiście sądzę, że najlepiej byłoby połączyć siły medycyny akademickiej z wielowiekowym dorobkiem medycyny naturalnej, dalekowschodniej, a także bioterapii. Przecież na kursy bioterapii przychodzą także praktykujący lekarze, czasami wysocy specjaliści, wielu z nich z nami współpracuje. Poznanie funkcjonowania człowieka na poziomie energii, różne metody postrzegania pozazmysłowego wykraczają często poza obiektywne eksperymenty naukowe. Jest to wiedza fascynująca, ocierająca się często o tzw. cuda.

    – Rozumiem, że w medycynie energetycznej świat postrzega się w kategoriach energii. Stan zdrowia i choroby również rozpatruje się w podobny sposób.

    – Człowiek istnieje na 3 podstawowych planach: fizycznym, energetycznym i mentalno-duchowym. Zachodnia nauka współczesna potwierdza, że zbudowani jesteśmy z pól energii, niekiedy określanych jako pola morfogenne. W istocie wybiega się ku sferze, którą dopiero zaczynamy postrzegać i badać – ku koncepcji „energetycznego modelu życia i człowieka”. Trzeba też przyjąć, że we wszechświecie wszystko jest wzajemnie powiązane i współzależne, również eksperymentator ma wpływ na efekty doświadczenia… Korzystanie z fachowej pomocy w dziedzinie medycyny naturalnej stało się zjawiskiem społecznym, coraz bardziej akceptowanym na świecie. Prowadzone są np. badania na temat roli modlitwy i medytacji w procesie zdrowienia. To mówi wiele o tym, jak mało wiemy i jakie światy do zbadania otwierają się przed nami.

    – Dziękuję za rozmowę